Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 14 maja 2012

W oczekiwaniu na fale

– Z którego peronu jedziemy? Może z tego? – zastanawialiśmy się przed podróżą do Cádiz (Kadyksu). – Chyba tutaj? Idziemy –  Zeszliśmy na peron i zaczęliśmy się uważnie przyglądać oczekującym na pociąg. Z tłumu wyselekcjonowaliśmy tych w klapkach, bardzo krótkich spodenkach, skąpych bluzkach i tych, którym z toreb wystawały ręczniki.

 – Jeśli zaczną wsiadać do pociągu to znaczy, że jest nasz – powiedziałam. Dlatego, że Cádiz to dla mieszkańców Sevilli coś w rodzaju kurortu, w którym spędza się czas nad wodą. Jest blisko i można tam pojechać podczas upalnego weekendu, a czasami nawet wieczorem po pracy.

Nie dziwię się, że to wykorzystują. Tam przynajmniej woda i wiatr określany przez niektórych bryzą morską. Tymczasem w Sevilli korki, spaliny i prawie zawsze czerwone światło dla rowerzystów. Miasto Cádiz położone jest na półwyspie oddzielającym odnogę Zatoki Kadyksu od Oceanu Atlantyckiego. Czyli tamtejsze ruchy powietrza to w zasadzie nie bryza morska, a oceaniczna. Dodatkowo mieszkańcy Kadyksu twierdzą, że to jedno z niewielu miast na świecie, które posiada więcej niż 300 słonecznych dni w roku. Może to nawet prawda, bo minęła dopiero pierwsza połowa maja, a na plaży tłumy.


Pod parasolami siedzi, jeśli akurat się nie kąpią ani nie grają w piłkę, od kilku do kilkunastu osób. Rzadko można spotkać kogoś samotnego, im więcej osób tym lepiej. Bowiem dla mieszkańców Andaluzji zdanie „lubię samotność” brzmi jak coś prawie niemożliwego. Żyją w gromadach. Pod parasolami nie może zabraknąć kobiet opalających się topless, piwa oraz lodu. To powód, dla którego większość Hiszpanów przychodzi na plażę z lodówką turystyczną.

W słonej wodzie, chłodzą się przeważnie najmłodsi. Dlatego też podczas skakania na fale spotkaliśmy dwóch przyczajonych obok nas chłopców. Czekali na większe fale, których tego dnia było niewiele. Kiedy jednak pojawiała się przed nimi mocno spieniona, zielona woda można było usłyszeć. – Ahora! Venga, venga! (Teraz! Dawaj, dawaj!). W tym momencie młodszy z chłopców wykonywał, zazwyczaj, swój popisowy skok połączony z nurkowaniem. Co jakiś czas spoglądał w moją stronę i sprawdzał czy podziwiałam. Kiedy stwierdzał, że tak to na jego mocno opalonej twarzy pojawiał się szeroki, biały uśmiech. 


5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Kadyks, w moim doświadczeniu to jedno z bardziej magicznych i pięknych miejsc. Uściskaj ode mnie następnym razem dwa wiekowe fikusy i koniecznie odwiedź http://www.torretavira.com/home.php jeśli nie byłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to mówiłem ja, Tomek M. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tomku M:) Tutejsza pogoda pewnie jeszcze nie raz wygna mnie do Kadyksu, dlatego fikusy zostaną uściskane! Jeśli oczywiście je znajdę, bo ja się na roślinach nie znam:P

    OdpowiedzUsuń
  4. te dwa drzewka przy cyplu (?) nie sposób przeoczyć, są dość duże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz już wiem, co i gdzie:) Fikusy zostaną uściskane:)

      Usuń