– Czy to jest możliwe? – pytam sama siebie i czytam
jeszcze raz. – No tak napisali – odpowiadam sobie. Oglądam jeszcze mapkę,
diagram i film, na którym Maciej Dolega informuje o tym, że w Hiszpanii będzie
w sobotę 16 stopni i deszczowo. Z kolei u nas ma być 28 stopni w cieniu.
Nie mieści się to w mojej głowie. Niemożliwe, żeby w
Andaluzji w połowie maja było tak zimno, żeby padał deszcz i żeby w Warszawie
było cieplej. Dlatego sprawdzam jeszcze na eltiempo.es jaka u nich pogoda i
oczom nie wierzę: hoy 18°, mañana 20° y domingo 18°. Co prawda bez
zapowiadanych przez TVN meteo opadów, ale jak na stolicę Andaluzji wiosenną
porą naprawdę chłodno.
źródło: www.eltiempo.es |
Przecież w ubiegłym roku w maju, kiedy przechodziłam
obok miejskiego termometru ustawionego obok fontanny, niedaleko Prado de San Sebastian,
wzdychałam tylko ciężko i codziennie odnotowywałam temperaturowe rekordy. –
Przedwczoraj było 35 stopni, wczoraj 37, a wyobrażasz sobie, że dzisiaj około
dwunastej w południe było 42 stopnie? W maju? Czy widziałeś coś takiego wiosną w
Polsce? – pytałam mojego towarzysza hiszpańskiej podróży.
W tym roku nie w Sewilli, ale w Warszawie przydałaby
się Gloria z Mujeres Entre Mundos
dająca mi w sierpniu wolne z powodu upałów. Chętnie spotkałabym się z Yahairą,
która zorganizowałaby kilka wyjść na basen. Nie pogardziłabym też knajpą, w
której podadzą dobrze schłodzone tinto de verano. Nie obraziłabym się również gdyby
na dole, przy wejściu na klatkę stał przemiły pan recepcjonista, który przejęty
moim losem powie, że letnie życie Polki w Sewilli jest bardzo ciężkie i nie
powinnam od 14:00 do wieczora jeździć na rowerze, bo dostanę udaru.
Tymczasem nic takiego się nie wydarzy, bo ja
spokojnie przeżyję polskie upały i będę się śmiała z hiszpańskich znajomych,
dla których 16 stopni to już prawie zima. Tylko czy ktoś w Sewilli uwierzy, że
u nas już 30 stopni? Wątpię. Przecież Polacy grają tylko w hokeja na lodzie,
jeżdżą na nartach, piją czystą wódkę i mają śnieg na Wielkanoc.
źródło: www.tvnmeteo.tvn24.pl |