Szukaj na tym blogu

sobota, 12 października 2013

Autonomia tak, niepodległość nie?

– Uczy się człowiek hiszpańskiego, stara się mówić coraz lepiej, zagłębia tajniki gramatyki. Przyjeżdża do Katalonii i… nic nie rozumie – pomyślałam, kiedy dojechałam do jednej z małych, katalońskich miejscowości i usłyszałam jak rozmawiają między sobą trzy starsze panie.

Oczywiście wiedziałam, że Katalonia jest autonomiczna, a chce być niepodległa, że mieszkańcy tego rejonu nazywają siebie Katalończykami, a nie Hiszpanami. Wiedziałam też, że uczą się w szkole katalońskiego i że nawet na wyższych uczelniach wiele zajęć jest prowadzonych w tym języku. I co z tego, że wiedziałam? Dopiero wtedy, kiedy odwiedziłam ten rejon zobaczyłam, że to co mówią w telewizji i piszą w gazetach to prawda.

Wysiadam na lotnisku w Barcelonie. Idę po bagaż, szukam znanego mi komunikatu kierującego po odbiór bagażu i nie widzę. Okazuje się, że największy napis jest po katalońsku, później mniejsze litery po hiszpańsku i angielsku. Jadę przez małe katalońskie miejscowości i z każdego okna, na każdym balkonie powiewają flagi Katalonii. Idę do sklepu. Pytam po hiszpańsku o to, o co chcę zapytać, a kobieta w sklepie mnie nie rozumie, albo nie chce zrozumieć. Później pytam o drogę, a osoba, która ze mną rozmawia ledwo potrafi coś powiedzieć po hiszpańsku.


– O co tutaj tak naprawdę chodzi? Po co im to? – pytam sama siebie, a na głos zadaję pytanie. – Czy myślicie, że jak Hiszpania wygrała Euro 2012 to oni śpiewali yo soy español?
– Nie, myślę, że oni mają swoje katalońskie przyśpiewki – odpowiada mój towarzysz podróży.

I chyba rzeczywiście muszą je mieć. Dlatego, że nawet na trybunach Camp Nou, stadionu piłkarskiego w Barcelonie, na którym często rozgrywane są mecze klubu FC Barcelona można przeczytać hasło: „Més que un club”, czyli: więcej niż klub. Podobno od czasów generała Franco, który tępił regionalne nacjonalizmy, „Barça” jest symbolem wolnej Katalonii. Dodatkowo prezes klubu oficjalnie poparł niepodległościowe ambicje prowincji.