– Jak sprawić, żeby imigranci czuli się w naszym kraju
dobrze? – zapytał jeden z amerykańskich gości, którzy przyjechali do
Stowarzyszenia
Mujeres Entre Mundos i
dodał. – Kiedy patrzę na obecnych tutaj oraz tych przyjeżdżających do nas to
większość jest onieśmielona, bo nie potrafią pokonać bariery psychologicznej. Mieszkańcy USA to kolejni, którzy przyjechali do Glorii, imigrantki pochodzącej z Nigerii, aby zapytać, co mają robić. Nie wystarczy bowiem
zorganizowanie kursu języka ojczystego.
Andaluzja z problemem imigrantów musi
sobie radzić każdego dnia, ale ostatnio jest gorzej, gdyż nastał kryzys
finansowy. Wielu Hiszpanów traci pracę, a większość firm woli zatrudnić droższego
tubylca niż płacić przyjezdnym. Z kolei rząd stara się oszczędzić na wszystkim
i dotyka to także imigrantów, którzy dostają coraz mniej świadczeń socjalnych.
Dlatego, co jakiś czas odbywają się sympozja, spotkania,
badania, mają one odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób zmienić los tych, którzy
codziennie sprzedają na skrzyżowaniach chusteczki higieniczne. Albo
rozkładają kramy z okularami przeciwsłonecznymi, torebkami czy płytami dvd
przed centrami handlowymi. Są też tacy jak Gloria, którym udało się zadomowić. Dostała w odpowiednim momencie potrzebne wsparcie i chce teraz
pomagać innym. Płyną z tego przeróżne korzyści. Podczas spotkania z Amerykanami
były to na przykład korzyści kulinarne.
Zorganizowałyśmy poczęstunek. Można było skosztować jedzenia irańskiego, marokańskiego
i… hiszpańskiego. Choć to ostatnie było raczej ubogie, bo kupione przeze mnie i
Glorię w supermarkecie, ale panie z Iranu i Maroka spisały się na medal.
Pierwsza przygotowała kuskus, a druga coś dziwnego z ryżem i
rodzynkami. My postawiłyśmy na stole tortillę de patatas, sałatkę z tuńczyka i niezastąpione
tinto de verano. Okazało się jednak, że nie każdemu smakuje rozwodnione,
hiszpańskie wino.
|
Hiszpania |
Dwóch, młodych Amerykanów kiedy usłyszało, że jestem z Polski
postanowiło skonsultować ze mną sprawę trunków. – Smakuje ci hiszpański
alkohol? – zapytał jeden z nich. – Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą i
dodałam. – Jest słabszy niż w Polsce i przez to lepszy.
– Wy pijecie wódkę,
co? – zapytał drugi. – No tak… ale ja
nie piję. – odpowiedziałam. – Taka wódka to dobra jest, mocna. Ile ma procent?
Na pewno więcej niż hiszpańskie piwo i wino – obaj byli zgodni, że w
Warszawie picie musi być przyjemniejsze niż w Sewilli. Zawiodłam ich jednak, bo
nie potrafiłam ani dopasować procentów do polskich alkoholi,ani wymienić więcej niż pięciu nazw wódek.
|
Iran |
Bardzo ciekawe, czy ci dwaj amerykańscy chłopcy,
którzy przyjechali do Hiszpanii studiować prawa człowieka wiedzą, czym się
zachwycają. Przecież na pewno nie byliby w stanie pić wódki razem z polskimi studentami
nauk społecznych, którzy dopiero po kilku głębszych zaczynają dyskusję na temat praw
człowieka.
|
Maroko |