– Bilans dziewięciu dni gonitw z bykami w
hiszpańskiej Pampelunie to 50 rannych osób w szpitalu – donoszą media polskie i
hiszpańskie. Właśnie skończyła się fiesta ku czci świętego Fermina, patrona
Nawarry.
Współczuję
tym ludziom, a z drugiej strony nie potrafię ukryć satysfakcji z tego, że byki „odpłaciły
pięknym za nadobne”. Bo co można powiedzieć o tym, że z okazji fiesty ku czci świętego
Fermina w Pampelunie na północy Hiszpanii mężczyźni uzbrojeni w zwinięte w
rulon gazety uciekają przed stadem, przestraszonych, a jednocześnie
zdenerwowanych byków? Biegną tak przez 800 metrów, aż do areny, na której byki
giną z rąk torreadorów i matadorów.
źródło: http://wiadomosci.radiozet.pl |
Na
stronach internetowych hiszpańskich gazet można przeczytać historie poszkodowanych.
19- latek leży na oddziale intensywnej terapii w Hospital de Navarra,
Irlandczyk, który ma 28 lat również jest w ciężkim, ale trochę lepszym stanie.
Poza tym są jeszcze inni, którzy ponieśli mniejsze obrażenia między innymi 43- latek
z Toledo i 24- latek z Barcelony. Dodatkowo w bardzo poważnym stanie jest
osiemnastoletni chłopak. Rokowania są słabe i nie wiadomo, co z nim będzie
dalej. Takich historii jest jeszcze więcej. Wystarczy zajrzeć na hiszpańskie
portale informacyjne.
Po co to
wszystko? Dlaczego warto tak męczyć i siebie i byka? – To jest wyjątkowy
spektakl. Ma w sobie pasję, emocje, tajemnicę, strach i tradycję. Z bykiem nie
ma żartów. Do końca nie masz pewności czy wszystko skończy się świętem czy
tragedią. To wydarzenie zawiera w sobie wszystkie elementy potrzebne do
przeżycia emocjonującej przygody – powiedział w jednym z wywiadów Manuel Molés,
hiszpański dziennikarz zajmujący się tematyką byków.
źródło: http://wiadomosci.radiozet.pl |
Niestety,
podobnie jak corrida tak i gonitwy byków w Pampelunie mają długą tradycję. Okazuje
się, że fiesty ku czci świętego Fermina tzw. sanfermines zaczęły się już w XIV wieku. Od 1911 roku prowadzone są statystyki
dotyczące sanfermines. Wynika z nich,
że do tej pory śmierć w trakcie gonitwy z bykami poniosło 15 osób. Rannych jest
oczywiście zawsze dużo więcej.
Przydałoby
się zwrócić uwagę Hiszpanów na to, że mamy już XXI wiek, a nie XIV i może warto
zainwestować w jakieś inne, mniej drastyczne rozrywki. Jeśli jednak mam
wybierać między gonitwami w Pampelunie, a corridą na przykład w Sewilli,
wybieram to pierwsze. W trakcie
corridy, którą widziałam, przeżyłam i nie polecam, byk nie ma szans. Wszyscy,
pewnie oprócz niego, znają zakończenie. Zwierzę nic nie może zrobić. Czasami
tylko wymyka się spod kontroli torreadora, i na przykład bierze go na rogi, ale
to raczej zdarza się rzadko. W Pampelunie jest jakaś nadzieja dla byka. Może
kiedyś uda mu się przeskoczyć drewnianą barierkę i wywalczyć dla siebie
wolność? A może jest też szansa na to, że kiedyś, ktoś zrozumie, iż nie ma nic emocjonującego
w tym, że byk wykrwawi się na oczach nienasyconej publiczności.