Szukaj na tym blogu

wtorek, 27 listopada 2012

Będzie, czy nie będzie?

– Hy Matilda! Chcemy cię odwiedzić podczas ferii świątecznych, przed sylwestrem, bo będziemy miały wtedy wolne. Taki mamy plan. Bardzo chcemy zobaczyć Polskę zimą i koniecznie chcemy zobaczyć śnieg – napisała Vero, którą poznałam w Sewilli. Jej plany potwierdziła Rocio, a ja zaczęłam przeżywać stres. Czy ten śnieg na pewno spadnie?

Wielokrotnie w Sewilli rozmawiałyśmy o tym, że ani jedna ani druga nie widziała nigdy śniegu – Był kiedyś śnieg w Sewilli, w latach pięćdziesiątych. Mama mi opowiadała – stwierdziła Rocio podczas jednej z naszych rozmów, na ławce w parku, kiedy temperatura dochodziła do pięćdziesięciu stopni powyżej zera i dodała. – Chciałabym pojechać do Polski, bo u nas śnieg jest tylko w górach i czasami w Grenadzie.

W ubiegłym roku prawdziwa zima przyszła w styczniu...
fot. D.Nowakowska
Dlatego martwię się i zastanawiam, co zrobię jeśli w Warszawie, w grudniu śniegu jednak nie będzie. Przecież prawie zawsze podczas świąt Bożego Narodzenia dzieci narzekają, że nie ma śniegu i że święty Mikołaj nie będzie miał jak do nich przyjechać. Później zaczyna trochę padać, ale przed feriami zimowymi znowu dzieci płaczą, że śniegu nie będzie na ferie.
Uparcie śledzę długoterminowe prognozy pogody i pytam ludzi. – Jak myślicie będzie śnieg w grudniu i styczniu? – Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie i że nie będzie mrozu – odpowiadają ci pesymistycznie nastawieni do życia.

– W sobotę w Polsce zacznie się zima – ogłosił wczoraj wieczorem w TVN Tomasz Zubilewicz i dodał – Drodzy Państwo w poniedziałek i we wtorek temperatura może spaść nawet do minus jedenastu stopni.
Odetchnęłam z ulgą, ale zaraz pomyślałam. – Ale jak to? Dlaczego? Jest za wcześnie, do końca grudnia przecież stopnieje. Zimo nie przychodź jeszcze, śniegu poczekaj!

źródło: tvnmeteo.tvn24.pl
W tej sytuacji mogę mieć tylko nadzieję, że Tomasz Zubilewicz jeszcze nie raz ogłosi nadejście zimy, a Vero i Rocio wybiorą ten odpowiedni moment.

sobota, 3 listopada 2012

Magiczny klub

Obudziłam się i spojrzałam na telefon. Chciałam się dowiedzieć, która godzina. Czekał na mnie nieprzeczytany sms: „Wróżę od 40 lat i jeszcze nigdy nie widziałam aż tak wyraźnie co ma nastąpić! W kartach jest LIST, SĄD, STRATA i KRATY.”

Muszę przyznać, że dramatycznie zabrzmiało. Zastanawiałam się nawet przez chwilę czy nie zejść do skrzynki na listy, żeby sprawdzić czy nie ściga mnie windykator. Zmieniłam zdanie. Postanowiłam dowiedzieć się więcej na portalu magiczne wróżby, którego adres został podany w treści smsa.

Nie, to nie tarot! To tylko gra: Wielki Dalmuti.
I co tam przeczytałam? „Nasi ezoteryczni eksperci pomogą ci rozwiązać każdy problem”, ale pod warunkiem, że prześlesz do nich najpierw smsa za 4 złote, a potem zapiszesz się do „Magicznego Klubu”. Na każdego członka czeka mnóstwo niespodzianek, a wróżka Małgorzata, która „ukończyła 1 stopień jasnowidzenia u Pana Antoniego Przechrzty” pomoże odnaleźć zaginione okulary i w ten sposób odmieni twój los.

Po tej zajmującej lekturze uznałam, że nie muszę pytać wróżki o to, co nadejdzie. Sama mogę połączyć nadesłane słowa. Przyjdzie do mnie LIST, w którym zostanę wezwana do SĄDU na świadka. Nagle stanę się oskarżonym, trafię z nieznanych sobie przyczyn do więzienia i spędzę resztę swoich dni za KRATAMI. Jestem spokojna. Wiem, co robić. Muszę tylko czekać na list, który być może nigdy nie nadejdzie.