Poza tym codziennie słyszę. – Gorąco u nas, co? – Wszystko z
tobą w porządku, bo wyglądasz jakby ci było za gorąco? – Jesteś pewna, że dasz
radę przyjść… nie będzie ci za gorąco? Cieszę się, że wszyscy tak bardzo się o
mnie martwią, ale mam już tego dosyć.
Miejskie termometry pokazują minimum 40 stopni. |
– Tak, gorąco mi! Ale daję radę, bo jestem twarda! Powoli
dopracowuję swoje metody walki z upałem. Na przykład od 14:00 nie wychodzę
z pomieszczeń bez chustki na głowie, a przed wyjściem z domu piję szklankę wody
oraz jem coś krzepiącego, aby przypadkiem nie zasłabnąć. I staram się chodzić
tak, żeby pozostawać jak najdłużej w cieniu.
Tak zrobiłam również wczoraj. Wychodząc z siedziby
stowarzyszenia wypiłam szklankę zimnej wody, założyłam chustkę na głowę i
pojechałam do domu… rowerem. Była to mordercza podróż, ale lepiej szybko
rowerem niż powoli piechotą.
Kiedy dotarłam na miejsce i weszłam do budynku zaczepił mnie
pan recepcjonista oraz zapytał. – Chyba jest ci strasznie gorąco? – trudno było
nie zauważyć, bo stałam tam spocona i czerwona. – Przez całe lato zostajesz w
Sewilli? – dopytał. – Tak –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Ufff… to będzie ciężko – poinformował
przejęty moim losem. A ja poszłam na górę mokra, zmęczona i zdenerwowana, bo
mam już tego dosyć! Nikt mi nie wierzy, że latem w Polsce też bywa bardzo
gorąco.
Nad rzeką Gwadalkiwir. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz