Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Niezadowoleni z remisu

Niedzielne popołudnie, a ulice i chodniki puste, niewiele samochodów, dzieci nie biegają, korków brak, nie słychać głośnych, hiszpańskich rozmów – tak wyglądała Sewilla podczas pierwszego meczu reprezentacji Hiszpanii na Euro 2012.

Pełne hiszpańskich kibiców były nie tylko ulice w Gdańsku, ale też sewilijskie bary posiadające telewizor. Lokale bez czarodziejskiego pudła wczoraj, wieczorem ruchu nie miały. No chyba, że zabłąkany turysta chciał się napić wina, a piłka nożna go nie interesowała. W tej sytuacji poszkodowani byli kelnerzy, ale poradzili sobie. Radia nastawione na relację z meczu towarzyszyły im podczas serwowania drinków. Ciekawe czy mają tutaj swojego Zimocha?


W zatłoczonych barach wszyscy zwróceni twarzą do telewizora. Wzrok skupiony na śledzeniu piłki. Niektórzy przyszli z flagami Hiszpanii w ręku, a inni narysowali je sobie na twarzy. Za barem brzęk szkła oznajmujący, że barman przygotowuje cervezę. Bez piwa trudno jest przecież oglądać mecz. Skupienie przerywał wspólny, zagrzewający do walki krzyk, który słychać było zawsze kiedy piłka zbliżała się do bramki, nieważne do której. Gdy była blisko włoskiej krzyk stawał się radosny. – Tak, dawaj! OOO! W sytuacji odwrotnej był to krzyk dezaprobaty. Tak jakby zaklinali Włochów słowami: nie możecie nam strzelić gola, to niemożliwe, oddajcie nam piłkę...

Po meczu zakończonym remisem 1:1 Hiszpanie wyszli na ulice niezadowoleni. Złożyli flagi. Nikt nie śpiewał. Kilka osób zostało w barach, żeby podyskutować o tym, co się stało oraz na temat tego, kto w tym roku zostanie mistrzem Europy. –  Na pewno Niemcy! – powiedział jeden z fanów piłki nożnej. – No co ty? Przecież Hiszpania wygra! – odezwały się głosy oburzenia, a ktoś inny dodał, że jeszcze Włosi mają szanse na mistrzostwo. Zobaczymy. Ale jedno jest pewne. Hiszpanie nie zdejmą czerwono – żółtych flag z balkonów czy dachów samochodów dopóki „La Roja” nie zagra ostatniego meczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz