Latem ważniejszy jest fakt, że Park Marii Luisy daje
schronienie przed słońcem. Korzystają z tego zarówno Hiszpanie jak i turyści. Można
spotkać ludzi piknikujący oraz dzieci kąpiące się w fontannach, których w parku
jest mnóstwo. Wielu tu także samotników i par czytających książki.
Z tej ostatniej możliwości postanowiłam skorzystać także ja.
Wyszukałam ławkę pod pnącymi się wysoko, w górę krzakami dzikich róż. Usiadłam i zanurzyłam się w lekturę. Nagle kątem oka zobaczyłam długi, cienki ogon,
podniosłam wzrok i powiedziałam do mojego towarzysza. – To chyba szczur albo
mysz. – Ja stawiałabym na szczura – odpowiedział.
Po wymianie zdań wróciliśmy do czytania. Nie mogliśmy się
jednak skupić, ponieważ nad naszymi głowami wciąż coś potwornie szeleściło.
Postanowiliśmy wyśledzić, co to takiego. Kiedy podnieśliśmy głowy okazało się, że
w krzakach dzikiej róży buszuje więcej stworzeń z długimi ogonami. – Patrz tam
są takie małe i jeden duży. To chyba mama i dzieci! – krzyknęłam zachwycona,
ale mimo tego postanowiłam zmienić miejsce odpoczynku. Przeniosłam się w takie, w którym nic nie szeleściło. Bałam się ryzykować. Nie lubię niespodzianek w postaci
szczurów na mojej głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz