Szukaj na tym blogu

piątek, 22 czerwca 2012

Przysmak kibica

Ślimaki i piwo – to w ostatnim czasie najbardziej popularny zestaw dnia w Andaluzji. Można powiedzieć, że caracoles zastępują tutaj solone orzeszki. – Ślimaki w czerwcu i w lipcu są u nas najlepsze! – zachwalają mieszkańcy Sewilli. Dlaczego akurat teraz? Nie wiem. Podobno ma to związek z ich hodowaniem, bo wszystkie podawane w barach pochodzą z hodowli. Nie łapie się ich podczas deszczu na ulicy lub łące. Przynajmniej mam taką nadzieję!

Euro 2012 to dobry czas dla hodowców ślimaków. Każdego dnia można zobaczyć taki obrazek: knajpa, a w niej telewizor z transmisją meczu. Poczynania piłkarzy śledzą kibice ze szklanką piwa w dłoni (tutaj nie używa się kufli), a obok miseczka ze ślimakami w skorupkach. Po to, żeby można je było stamtąd wyssać. 


Wygląda i brzmi świetnie. Dlatego ja też odważnie zamówiłam porcję ślimaków. Dałam radę zjeść może…osiem. To duży sukces, bo jak dostałam martwe ślimaki, które zostały ugotowane w całości, a mimo tego wyglądały jak żywe, stwierdziłam: – Nie! Nie dam rady tego przełknąć!

Jeszcze gorzej było, kiedy je powąchałam. To był zapach ciepłych, glonów z jeziora. – Dobra, jem! – zaryzykowałam i od razu pożałowałam swojej decyzji. Smakowały okropnie. Teraz przynajmniej wiem, po co w zestawie jest piwo. Trzeba popijać obficie. Świetnie zabija smak ślimaków. Po takim posiłku wyjście z baru o własnych siłach będzie nieco kłopotliwe, ale to już inna kwestia.

Nic z tego nie rozumiem. Jak można jeść: ogon byka, krewetki z oczami i do tego jeszcze ślimaki? Ja czułam się tak, jakbym wyjadała z wiaderka ślimaki, które przed chwilą jakieś dziecko zebrało wokół piaskownicy, bo zamierzało zorganizować wyścig. Tymczasem Hiszpanie niewzruszeni i ze smakiem wysysali mięso mięczaków ze skorupek. Chyba pozostanę przy oliwkach. Też są podawane do drinków, a smakują znacznie lepiej.       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz