Szukaj na tym blogu

niedziela, 16 grudnia 2012

Miś, co zawsze śpiewać chciał

„Przemokły mi stopulce, gdy byłem z rana w piekarni po bułkę. Bo wpadłem w zaspę i śnieg nasypał mi się aż za skarpetę. Popędziłem do domu, zamoczyłem nogi w miednicy z ciepłą wodą i teraz tęsknie patrzę na bułkę. I na ręcznik, który zostawiłem w przedpokoju...” – to słowa Misia Kazimierza, które zostały zapisane na facebookowej stronie książki „Miś Kazimierz”. Autorką jest Paulina Wilk. Ta publikacja stała się także numerem jeden na mojej liście prezentów, o które poprosiłam Świętego Mikołaja. No, bo jak nie stać się fanką misia zwłaszcza, jeżeli na imię ma Kazimierz?

http://www.facebook.com/pages/Miś-Kazimierz-miśbook

Poza tym mam słabość do misiów w ogóle. Pierwszy był Bartek – duży, pluszowy, brązowy miś, który zajmował prawie całą moją poduszkę. Nawet w zeszycie z pierwszej klasy pod tematem „Moje zabawki” zajmował całą stronę. Na tym rysunku próbowałam oddać jego prawdziwe rozmiary. Niestety zeszyt okazał się za mały, ale pani i tak postawiła mi piątkę.

Bartek nie był jedyny. W tym samym momencie byli ze mną Uszatek i Coralgol. Kiedy na ekranie pojawiał się miś z klapniętymi uszkiem byłam wniebowzięta, a „Przygody Misia Coralgola” pochłaniały mnie całkowicie.  

„Coralgol to właśnie ja. Miś, co zawsze śpiewać chciał. Lecz choć bardzo kochał śpiew, wciąż fałszował pośród drzew… Coralgol to właśnie ja. Będę dla was w filmie grał…” – zaczynał śpiewać Coralgol swoim piskliwym głosikiem, a ja zamieniałam się w słuch. Nic nie mogło mnie oderwać od ekranu telewizora.

Później zapomniałam na trochę o Uszatku i Colargolu, bo nieoczekiwanie zjawił się Kubuś Puchatek. Oczywiście nie ten z książki A.A. Milne’a, ale ten z dobranocki wyprodukowanej przez Walta Disneya. – Tygrysek jest najlepszy – mówiła jedna z moich sióstr, która w latach szkolnych ceniła sobie niezależność i starała się żyć podobnie do Tygryska. – Nie, Prosiaczek jest fajniejszy, bo jest taki mały, miły i słodki – mówiła inna moja siostra. – Co? Prosiaczek to ciota. Ty to zawsze takich głupków wybierasz – odpowiadała jej miłośniczka Tygryska. – Najlepszy jest Puchatek – stwierdzałam ja, najstarsza siostra. – No Puchatek to wiadomo, ale my rozmawiamy, kto poza nim jest jeszcze fajny – odpowiadały zgodnie siostry, z którymi oglądałam bajkę Disneya.

W nasze siostrzane życie przebojem weszły też, „Gumisie”. Polubiłam je tak bardzo, że nie mogłam się doczekać niedzieli. Misie przygotowujące sok z gumijagód pokazywane były, jako dobranocka zawsze w niedzielę, w ramach w cyklu „Walt Disney przedstawia”. Piosenka w wykonaniu Andrzeja Zauchy towarzyszyła mi później przez cały, szkolny tydzień.


Teraz dorosłam, czasy się zmieniły. Moim towarzyszem stał się Miś Paddington, ale tylko w wersji angielskiej, bo przecież muszę się uczyć obcego języka. A miś Bartek został zastąpiony pluszowym, dużo mniejszym, czarnym szczurem z IKEI.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz