Szukaj na tym blogu

piątek, 3 sierpnia 2012

Czas na piknik

– Najpierw ty przez godzinę uczysz nas angielskiego, a potem my ciebie hiszpańskiego. – zaproponowała czteroosobowa grupka młodzieży. Trzy osoby to Peruwiańczycy, a jedna z nich to Hiszpanka z Sewilli. Zgodziłam się, bo niby co miałam zrobić? I tak muszą być zdesperowani, albo pracowici, skoro chcą się uczyć podczas wakacji. Jednak to drugie w Hiszpanii jest raczej mało prawdopodobne.

Najwięcej angielskich słów i konstrukcji zna koleżanka pochodząca z Hiszpanii. – Zapytaj o Presento Simple, a zapytaj jeszcze o verbos modales. – prosili ją znajomi. Ja udawałam, że nie rozumiem po hiszpańsku. Radziłam próbować, mówić po angielsku. A poza tym dziwiłam się, że każda angielska nazwa czasu ma swoją hiszpańską formę. U nas raczej niespotykane.

Po pierwszej lekcji skapitulowałam. Teraz staram się wydobyć z głębi umysłu wszystkie hiszpańskie słowa, które przez trzy miesiące nauki udało mi się poznać. Próbuję tłumaczyć łącząc angielski z hiszpańskim i polskim. Jakoś idzie, ale to ciężka praca, kiedy trzeba wszystko robić powoli oraz głośno i wyraźnie. Dlatego cwani uczniowie przy okazji lektury angielskiego tekstu o pikniku, sami zaproponowali… piknik. – Niech będzie. – odpowiedziałam, bo uznałam, że może dojdziemy jakoś do sukcesu ucząc się przez zabawę. Słyszałam kiedyś, że to działa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz