Może i zimny, nie sprzeczam się, bo zimą w Hiszpanii
termometr pokazuje pięć stopni, ale na plusie. Z kolei źródła naukowe podają, że średnia roczna temperatura w Sevilli to 18,6 stopnia. Podobno to jedna z najwyższych średnich jeśli chodzi o miasta europejskie. Nasza pogoda jest jednak
bardziej przewidywalna. Zimno mamy rano, w południe i wieczorem, a kiedy
zapowiada się ciepły dzień to też do wieczora.
W Sevilli tak niestety nie jest. Poranki oraz noce są zimne
i ciemne. Do ósmej słońce nie wychodzi zza chmur. Trudno się zresztą dziwić, przy
takiej pogodzie też nie miałabym ochoty świecić. – Biorę polar, bluzę też wezmę,
a może jeszcze jakiś szalik by się przydał – takie myśli przychodzą do głowy o
poranku. Tylko na wszelki wypadek decydujesz się zabrać ze sobą okulary przeciwsłoneczne.
I mimo kilku ciepłych warstw mówisz do siebie – Zimno, chyba okulary się
dzisiaj jednak nie przydadzą.
Widok z okna o poranku |
Okazuje się, że będą potrzebne i to bardzo, bo w południe
słońce nie daje spokoju. Idąc przez park mruczysz pod nosem. – Po co mi były te
polary? Teraz muszę wszystko nieść. Jutro nie biorę, przecież jest prawie
trzydzieści stopni!
Niestety, następnego dnia rano okazuje się, że zakładasz
grubą bluzę, bo trudno sobie wyobrazić, że w południe będzie dwadzieścia sześć
stopni. Efekt jest taki, że ludzie pochodzący z zimnej Polski muszą wyposażyć
się w chusteczki higieniczne, aspirynę i witaminę c.
Z kolei Hiszpanie pocieszają – Będzie jeszcze gorąco, przez
cały czas – i wydają z siebie dźwięki typu – ufffff – co oznacza, że pewnie
będzie nawet za gorąco. W końcu musi być jakiś powód, dla którego prawie każde
hiszpańskie mieszkanie zostało wyposażone w klimatyzację.
W południe w parku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz