Ponad 30 proc. bezrobocia, czyli więcej niż u nas, a Hiszpanie
codziennie uśmiechnięci, zadowoleni z życia, kochają swój kraj. Wielu z nich
myśli o emigracji zarobkowej, ale robi to z bólem i żalem. – Do Polski przyjadę
zimą, zobaczyć śnieg. Na wakacje zawsze zostaję tutaj, bo najlepsze wakacje są
w Hiszpanii. – powiedziała mi jedna z koleżanek, którą zaprosiłam do Warszawy.
Mojito, rebujito, clara con limón i tinto de verano – tego
też będzie mi brakowało. To słaby, rozwodniony alkohol, zawsze podawany z
lodem. Jednak o wiele lepszy od naszej mocnej wódki oraz piwa, które dla mnie
są nie do wypicia. Poza tym drinki w Andaluzji to nocne siedzenie w urokliwych,
hałaśliwych barach. Nocnego życia będzie mi brakowało. Tęsknię również za bezpośrednim
zwracaniem się do klienta. Nikt tam nie używa zwrotu proszę pani czy proszę
pana. – ¿Que quieres? – pada z ust kelnera i trzeba szybko odpowiedzieć. A
najlepiej zamówić przy barze, bo za fatygowanie obsługi do stolika jest
dodatkowa opłata.
Będzie brakowało mi także głośnej ulicy, na której wszyscy
gadają i krzyczą na całe gardło. – O, siema Franek! Co słychać? Jak się
czujesz? I nikt się z tego powodu na nikogo krzywo nie patrzy, nie ogląda z
niesmakiem za siebie. Starsza pani nie zwraca młodzieży uwagi, że w miejscu
publicznym należy być cicho, bo sama rozmawia przez telefon na całe gardło.
Niewiele jest kwestii, którymi Hiszpanie naprawdę się przejmują i tego mogliby
się od nich nauczyć Polacy. Nas bowiem nawet kilka kropel deszczu może
doprowadzić do załamania nerwowego.
Jest sporo rzeczy, których w Hiszpanach i Hiszpanii nie
lubię, ale o nich pamiętać nie chcę. Andaluzja pozostanie mi bliska na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz